Strona główna
Poland 1 | Poland 2 | World A-E | World F-N | World O-Z | Linki | Technika | Wydarzenia | Magazyn
Bibliografia | Kontakt
2010_Nr 1 Co nowego Luty 2011 Co nowego Kwiecień 2011 2011_Nr 1 2011_Nr 2 2012_Nr 3

Pinhol, mać jego nieuczesana!



Jak go ugryźć i się nie udławić?

Dzień pierwszy i noc pierwsza, do rana:

Któregoś wieczora dzwoni do mnie kumpel - brat po fotografowaniu i kolekcjonowaniu staroci.

- Cześć hopecku! (on jest pozer a teraz ma fazę na Schlesiera).
- Salam! odpowiadam (też jestem pozer i mam fazę na islam).
- Za tydzień organizujemy mały plenerek pinholowy - piszesz się?

Panika! Jaki???!!! Co to, do cholery, niby znaczy??? Po jakiemu on do mnie i czy przypadkiem mnie nie obraża? Dyplomatycznie więc: "wieeeeesz, za tyyyyydzień? Znaczy - kieeeeedy dokładnie?" - rzucam zniechęcająco otworem gębowym, a palcami wklepuję w gugle hasło "pinkolowy" (wielki Arsz - nie ma takiego czegoś, źle usłyszałem?). Dialog się rozwija - on, że sobota-niedziela, ja, że nieee wieeem. Gorączkowa myślówa. Co on powiedział? Brzmiało jak "alkoholowy" albo podobnie. Mówię więc, na wszelki wypadek, że na picie się nie piszę. A on na to, że żadnej gorzały, browarek najwyżej. No i bingo! - rzuca pytanie "pinhola oczywiście masz?" Kurka - kogo, czego - pinhola, znaczy - kto, co - pinhol. Dawaj do gugli a tymczasem gadam dalej, ze no jasssne, że zgłupiał chyba z takim pytaniem do mnie. Rzut oka w monitor. Gugiel pyta, czy chodziło o "pinhole", ano - może i tak... Czytam więc, a paszczą nawijam szczegóły pleneru. Rozmowa zakończona, plener obgadany a ja wczytuję się w to co mi gugiel znalazł.

Czytam i oczom nie wierzę. Kurczę - drewniane pudełko albo przerobiony dowolny aparat, film albo i papier w środku. Kalibrowany otworek. A gdzie, do jasnej nieuczesanej, szkło, pucha, baterie, wbudowany flesz, programy automatyczne, korekcje, redukcje, filtry i obdukcje? Nie ma? To co to za fotografia? Dobra, wezmę coś na skołatane nerwy; gul, gul i jeszcze jeden gul. Durnota - to musiała wymyślić jakaś banda snobów, jak ci, co robią kiepskie foty, nazywają to "Łomografią" i wywnętrzają się nad tym do bebechów. Dobra, czytam - światełko przez dziurkę (a niby którędy?), na materiał, nieostrości, winiety naturalność, sztuka. Jaka naturalność w rozmytym obrazku, naświetlanym tyle czasu, że... No właśnie& Ile czasu? Na oko i rozum. Rozum mam, oko też, i drugie. Dobra! Jedziemy dalej - trzeba sobie toto kupić. Nie jakiegoś Zenka przerobionego, ale szał w pyle księżycowym - drewniane cacuszko z drewnianymi pokrętłami, drewnianą klapką zamykającą to święte dziursko, błysk i szyk. Coooooo? Tysiąc, dwa??? Porąbało gości, to już jest snobizm, jak smoking na zabawę w remizie. A, o snobizmie już było. No to totalna głupota. Nie padło mi jeszcze na mózg - zadzwonię do tego - (no dobra) przygłupa i powiem, że kot dostał sraczki i musze z nim do weterynarza, że bardzo mi przykro itede, ale z pleneru nici. I nagle - eureka! - sam sobie zrobię, czasu jest sporo. Jaki ten otworek? Bo to najważniejsze, reszta - bułka z kiełbasą. Różne. Heeeem... 0, 25 na przykład, 0,30, laserem... LASEREM??? Skąd ja wezmę laser? Do garażu. Zestaw wierteł - 0,5 najmniejsze. Zakładam na szlifierkę najdrobniejszą tarczę. Wiertło zacne - wytrzyma. Wytrzymało. Wiercenie w blaszce też. Mam cholerny, w otwór kopany otworek. Drewno też mam. Mahoniowe płytki, com je zdobył na obudowę Ericsona, którego od roku remontuję. Poczeka, zdobędę następne. Wystarczy? Wystarczy - nigdy nie kupuję tyle ile trzeba - zawsze za mało albo za dużo. Tym razem za dużo. W tym momencie włączyłem myślenie. Prosty aparat - co on musi mieć? Obscurę musi, nie zaświetlać filmu na boki musi, a tylko wybrany obszar. Pytanie: jaki materiał, bo to determinuje budowę. Z papierem to za dużo zabawy - arkusz jakoś trzeba wsadzić do aparatu, naświetlić tym pin... kurrrrr... dziurką, wyjąć tak, żeby się nie naświetlił na amen, ciemnia, wołanie... Eeeee, lepiej film. Mały obrazek to nie po grypsersku - więc średniaka. To tak - przednia ścianka z wmontowaną blaszką. Aaaaaaaaa. Boli! Wyrównać krawędzie tego 0,30 - przecież to ma być niby laserem robione. Myślówa - polerka od Dremela, trzpieniowa, samym filcem, bez pasty. Oki - nie wiem czy coś dało, ale blaszka wygląda zawodowo. Wmontować blaszkę - heh, mam was snoby jedne, pinholiści od siedmiu sierotek i jednego krasnoludka. Blaszkę w okrąg, zrobić gniazdo w przedniej ściance, wkleić. Jest! Boczki - żadna robota - na wpusty i wpust wzdłuż na przednią ściankę. Mahoń jest kruchy dosyć - zostawić ile? 4mm? Oka, zrobione. No dobra. Na rozum, to trzeba zrobić dwie ścianki w środku, na rolkę z filmem i odbiorczą. To, co pośrodku, to będzie rozmiar kadru. Dwie rolki, kołeczki ustalające rolkę z filmem. Pryszcz na dupie. Uszczelnienie... Szlag by trafił. Ranek już, idę spać.



Dzień drugi:

We śnie widziałem skrzyżowanie pinhola i rekina ze Szczęk. Obgryzał mnie kawałek po kawałku. Pobuda i do roboty: uszczelnienie. Ścianek działowych, to nic wielkiego. Gęsty welur z zasłon w salonie będzie O.K. Dawaj, na krawędzie ścianek działowych i tylną ściankę. Że co? Że nie napisałem co z tylną ścianką? A piórniki z lat 60-tych, dla uczniów szkół podstawowych, widzieli? Kanał wzdłużny - ścianka wsuwana, częściowe podfrezowanie, tak że robi się schodek. Wszystkomogący welur na uszczelnienie i gitara. Rolka odbiorczej szpuli to ból. Małe łożysko i mały simering załatwią sprawę. Krążek z drewna na górę i podfrezowane od spodu pokrętło. Nieśmiertelny welur i jest szczelnie jak cholera. Coś jeszcze? No jasne - czerń. Czerń od środka głąbie! zaklejam otworek skoczem - prysk, prysk czarny mat. O.K. Wieczór się zbliża i przypominam sobie, że nie jadłem śniadania ani obiadu. Kawy nie piłem. Naprawiam to szybko, jak najszybciej. Farba ładnie wyschła. Mahoń jest gęstym drewnem, więc tylko mały szlif, drugie pryśnięcie.

Druga kawa. No dobra - tamte fulwypasy błyszczały szlachetnym błyskiem długo wcieranego wosku. Hmmmm... Chlastam mahoń szybko rozpuszczalnikiem nitro i jeszcze szybciej lakierem bezbarwnym ze szpreja. Guuuuupek... A logo najlepszego w świecie wytwórcy? Robię więc sztancę "LoLo GmbH" i wyciskam logo na boczku i tylnej ściance. Dupa - mało widoczne. Sztanca, czerwonym mazakiem i cisnę jeszcze raz. Ładnie wyszło! Wilgotną szmatą po drewnie i szybko szprejem bezbarwnym matowym. I jeszcze raz, zanim poprzednia warstwa wyschnie. Robi się głęboki, półmatowy połysk, jakbym latami wcierał wosk w drewno. Oka - mam wszystko? A nie, baranie - święta klapka zasłaniająca tego hola. Dla mistrza, jak ja - 5 minut.

Mahoń się skończył - trochę go napsułem w czasie roboty. Nie myślcie sobie, że to wszystko szło jak u Słodowego. Co mamy na składzie? Buk, jesion i... Hamdulillah - kawałeczek czeczotu. Klapka z czeczotu na mahoniu - szał!!!

Mam pinhola! Luuuudzie - mam PINHOLLLLLLAAAAAAA!!!

Telefon do kumpla. Że co, że druga w nocy? To nieistotny szczegół. Będę na plenerze, słyszysz - B Ę D Ę. Branoc. Ja ciebie też.



Plener:

Wszystkim wciskam w oczy mojego pinhola, niech podziwiają! "Że co? Aaaa, sprowadziłem z takiej małej firmy w Reichu... Eee, gdzies mam namiary, wrócę do dom to poszukam." Sukces ludzie, sukces! Zapomniałem filmów - Obciach się przyznać, więc od czasu do czasu się ustawiałem, odsuwałem moją czeczotową klapkę mojego mahoniowego aparatu - na pusto.

Dialog końcowy, kurtyna i nieliczne oklaski:

Po tygodniu: "No i jak - co Ci wyszło? Nie pokazałeś nigdzie efektów", pyta ten drań co mi zmarnował 2 dni i 2 noce. "Aaa, wiesz - nie jestem zadowolony, będę musiał chyba powtórzyć - no wiesz ja jestem perfekcjonistą", mówię ja.

Kurtyna. Nieliczne i rachityczne oklaski.

Uwaga od autora: Ostrzegam każdego, kto chciałby zbudować samodzielnie bajernego pinhola - podany przepis może ale nie musi prowadzić do sukcesu. Autor powyższego tekstu ma mgliste pojęcie o fotografii otworkowej i żadnego pojęcia o budowie aparatu doń przeznaczonego.

Ale ma szczere chęci.



LoLo







Strona: 1  2  3  4  5  6  7  8  9  [10]  11  
© 2008 Pinhole
Wszelkie prawa zastrzeżone